wtorek, 11 czerwca 2013

Nielimitowana wojna cenowa cz. 2

I doczekaliśmy się odpowiedzi ze strony Play na ofertę nju.mobile również w ofercie na kartę. O ile na ofertę nju z rachunkiem sieć odpowiedziała błyskawicznie to już na ofertę pre-paid trzeba było poczekać 2 miesiące. Ale o to proszę państwa jest: Formuła Mini Max na Kartę.

Czy da się porównać bezpośrednio tą ofertę z nju na kartę? Nie do końca, ponieważ ofertę skonstruowano zupełnie inaczej. O ile w ofercie żółtego ziemniaka stawia się na kontakt ze wszystkimi, bez rozróżniania kto w jakiej jest sieci, o tyle Play w pierwszej kolejności daje szanse na bezpłatne połączenia w ramach swojej sieci - wystarczy tylko utrzymywać ważne konto. Czyli zasady takie jak w Play na Kartę z tą różnicą, że MMSy do Play w Mini Max'ie również są bezpłatne. Promowanie połączeń wewnątrz sieci, które są bezpłatne jest dodatkowo uwidocznione tym, że względem nju podstawowa stawka w Play do wszystkich sieci to nadal kuloodporne 29 gr. a w nju - tylko 19 gr. 
Oferta Mini Max jest konstrukcyjnie zorganizowana na zasadzie połączenia Play na Kartę i oferty nju.mobile z rachunkiem. Tak, właśnie nie oferty nju na kartę co dodatkowo utrudnia porównanie ofert - nie może być tu więc mowy o kopii ze strony Play. 
Dlatego też w nju z rachunkiem płacąc mniej za połączenia off-net nie osiągnie się tak szybko progu 29 zł po którym nie będą już naliczane opłaty. Co to więc za czasy - to nju od Orange promuje połączenia do wszystkich sieci a Play najbardziej dba o tych, którzy rozmawiają w macierzystej sieci - sytuacja dokładnie odwrotna niż kilka lat temu ;) Natomiast oferta nju na kartę jest bardziej złożona z uwagi na to, że chcąc skorzystać z no-limit musimy wcześniej przeprowadzić aktywację (koszt 2 zł na 7 dni) i następnie od progu 2 zł dziennie rozmawiamy, piszemy i korzystamy z internetu (lejek po 100MB) do wszystkich sieci bez limitu. 

Jedną z największych różnic widać jednak po porównaniu ważności konta po doładowaniach - tutaj nju na kartę wygrywa z Play.



A więc w kwestii elastyczności wygrywa nju na kartę - jeżeli korzystamy mało - wystarczy utrzymywać konto (popularne doładowania 25 i 50 zł najbardziej opłacalne). Natomiast jeżeli chcemy danego dnia czy tygodnia rozmawiać bardzo dużo - wystarczy aktywować no-limit i chwalić się chociażby tym, że zostało się miss żółtego - a potem można już wrócić do puszczy ;) Jeżeli jednak dzień w dzień będzie rozmawiało (ale podkreślam tylko rozmawiało) się bardzo dużo do wszystkich sieci to tutaj oferta Mini Max z 29 zł miesięcznie wygra z ofertą nju na kartę (ok. 68 zł). Wtedy lepiej będąc havy-userem zamiast nju na kartę skorzystać z nju z rachunkiem zachowując też pewne ramy elastyczności (płacąc nie mniej niż 9zł  i nie więcej niż 29 zł za nielimitowane rozmowy miesięcznie).
Oferta Mini Max jest więc pod względem elastyczności i niskich kosztów z tyłu. Jej zalety uwidaczniają się jeżeli rzeczywiście rozmawiamy bardzo dużo i nie ważne jaki to dzień nie obchodzą nas żadne limity. W ofercie Mini Max są mniej korzystne niż w nju na kartę pakiety internetowe - szkoda, że nie skopiowano pakietu 1GB za 10 zł z bliźniaczej oferty Play na Kartę.

A więc co wynika z tego wszystkiego? Mamy kolejną ofertę pre-paid w Play (jak tu się w tym połapać) a na dodatek nie jest ona bezpośrednią konkurencją dla oferty nju na kartę ani też nju z rachunkiem - jest po prostu czymś innym. Każdy musi sam przekalkulować czy potrzebuje elastyczności czy też nie - od tego będzie wyglądał jego rachunek. Szczegóły oferty wraz z cennikiem na stronie Play.

Czy oferta Mini Max ma szansę na zawojowanie rynku? Raczej nie, to jedna z wielu kolejnych ofert Play z której skorzysta część użytkowników - czas pokaże jak fioletowy operator będzie ją promował i czy oberwie się przy tym Play na Kartę. Jest jednak trochę skomplikowana i wymaga zrozumienia co nie oznacza, że nie jest atrakcyjna, bo to zależy od tego jakie są potrzeby tych, którzy chcieliby z niej skorzystać. Oferta nju z rachunkiem nadal pozostaje królem elastyczności (widełki 9 a 29 zł miesięcznie jeśli chodzi o rozmowy) i niskich cen na rynku. Choć ze względu na dzisiejszą ofertę Mini Max od Play trudne zadanie dla nju by przyciągnąć do siebie rzesze nowych klientów.

środa, 5 czerwca 2013

Przedefiniowana wolność wyboru

Największy operator alternatywny na rynku telefonii stacjonarnej przedstawił pod koniec maja swoją nową markę, którą chce zwrócić uwagę, że posiada wydajną sieć zdolną do obsłużenia bardziej wymagających (i skłonnych polepszyć przychody operatora :) ) klientów. Tylko czy Netia jest ją w stanie wypromować? Oczywiście nikt nie mówi tu o takiej rozpoznawalności jak Neostrada od Orange będąca synonimem dostępu do internetu, ale chociaż próbę wyeksponowania tej marki jako czegoś lepszego dla klientów, którzy sami z siebie są skłonni poszukać dla siebie lepszego dostępu do internetu. Na razie Netia według mnie ma problem z rozpiętością swojej oferty, której ja nie ogarniam ;) Dostęp na zasadzie BSA, WLR, przejęte sieci kablowe, FTTH, Wi-MAX - trudno się w tym połapać. Jeżeli jeszcze dodać do tego próbę pakietyzacji usług z dodawaniem telewizji i oczywiście telefonu stacjonarnego, ale też i mobilnego internetu - ciężko to ogarnąć. Najbardziej trafiają do mnie pojedyncze usługi nabywane osobno bo wtedy łatwiej to wszystko porównać - oczywiście dla operatora sprzedawanie usług w pakietach jest lepszą sprawą bo lojalizuje klienta i już tak łatwo nie odchodzi. Wtedy już nie jest tak łatwo z tą wolnością wyboru ;)


W działaniu operatora widać chyba brak pomysłu na to jak uciec do przodu co pokazują w wyniki Netii, które nie są zadowalające. Sieć jeżeli już rośnie to tylko dzięki temu, że przejmuje. Podobnie jak Telekomunikacja Polska (Orange) traci kolejne łącza stacjonarne dlatego coraz bardziej skupia się na telewizji. Nie widać tej przebojowości z czasów gdy Netia szturmem zdobywała rynek (te czasy gdy człowiek nie mógł się doczekać na przyłączenie a TPSA utrudniała odejścia), szczególnie korzystając z łączy dawnego operatora narodowego. Teraz gdy nie ma już tak sprzyjających regulacji (a słychać, że może być jeszcze gorzej) operator alternatywny nie działa już z taką ikrą na swojej sieci i jest... marazm. Wybierając ofertę Netii człowiek miał przekonanie, że tutaj może szukać oszczędności a teraz to już takie oczywiste nie jest. Przyczyną tej stagnacji jest może to, że sieć nie ma bezpośredniego konkurenta. Orange jest za duże, a pozostali operatorzy stacjonarni to nie ta liga. Netia jest więc sama sobie.

Może niedługo przyjdzie czas na uproszczenie oferty - kto wie może nawet kosztem wycofywania się z najmniej opłacalnych części biznesu i jeszcze bardziej zdecydowane przerzucanie klientów na sieć własną. No i pora na większe inwestycję w infrastrukturę - tak, żeby coś budować a nie tylko przejmować. Internet mobilny nie zastąpi dobrej przewodowej infrastruktury a będzie ją uzupełniał. Chyba, że wśród klientów zwycięży koncepcja, że kosztem jakości warto iść na ustępstwa byle płacić mniej i zadowolić się internetem 4G od sieci komórkowych. To jednak nie będzie to samo co stacjonarne łącze z jego prędkością i stabilnością. Tu właśnie wypromowanie Fotona pomogłoby w realizacji tego celu, warto wyłożyć pieniądze w wypromowanie marki, szczególnie jeżeli niemałe środki zainwestowano w przejmowanie spółek i budowę sieci. Netia musi przekonać że sieć 4G nie zastąpi domowego internetu za który warto dopłacić. Jeżeli użytkownicy się do tego nie przekonają - ciężki jej los.

piątek, 31 maja 2013

Ofensywa Orange trwa

Widać wreszcie, że pogarszające się wyniki Orange zmusiły sieć do działania. Oferta nju.mobile namieszała na rynku (przede wszystkim szeroko reklamowana oferta abonamentowa). Teraz przygotowano bardzo ciekawą promocję w ofercie na kartę Orange One. Sieć sięgnęła po wypróbowany pomysł oferty no-limits zaoferowanej w ofertach na kartę pod koniec zeszłego roku.

Teraz jednak zamiast odświeżania i prostego skopiowania znanej oferty mamy przejrzystą i atrakcyjną promocję. W doładowaniach od 25 zł otrzymujemy ekstra nielimitowane rozmowy do wszystkich sieci komórkowych. I bez względnego kombinowania - jeżeli załadujemy za 50 zł nieograniczone rozmowy będą trwały aż 50 dni. A jeszcze z zeszłym roku za taką kwotę doładowania promocja na nielimitowane połączenia trwała tylko 10 dni. Różnica jest więc diametralna. Teraz w przyjemność nielimitowanych połączeń trzeba zainwestować 1 zł dziennie a kwotę z doładowania możemy wykorzystać na wszystkie inne usługi.
Tak taniego no-limits w ofertach na kartę jeszcze nie było.



Zastanawiające jest tylko to, że to właśnie Orange wraca do pomysłu oferowania nielimitowanych połączeń w ofercie na kartę. W zeszłym roku taki ruch ze strony Plusa wywołał kolejną odsłonę wojny cenowej i kolejno wszystkie sieci wprowadziły taką promocję. Podobno oferty no-limits w pre-paidzie się nie sprawdziły i dlatego po cichu operatorzy kolejno się z nich wycofali. Oczywiście miał na to wpływ fakt, że były dla nich kosztowne (większe koszty interkonektu). Teraz Orange się z tego wyłamuje i przedstawia jeszcze bardziej agresywną ofertę. Sprzyjać może to, że i stawki MTR poszły w dół a od 1. lipca 2013 r. mają być jeszcze niższe. 

Jeżeli szukać minusów to promocją nie są objęte połączenia na numery stacjonarne jak również SMSy i MMSy. Na te usługi trzeba już przeznaczyć środki z doładowania. Przy okazji promocji Orange nie przepuściło okazji w której decydując się na nielimitowane rozmowy rezygnujemy z rocznej ważności konta. Nie dziwi to bo zaoferowanie takiej promocji przy usłudze roczna ważność konta byłoby dla operatora mało opłacalne. Z resztą w ogóle usługa rok ważności konta nie jest za bardzo opłacalna dla sieci ;) Minus za czas promocji - nieśmiało zakreślono jej koniec na 7. lipca. To czy będzie przedłużona zależy jak ofertę przyjmie rynek i oczywiście konkurencja. Dla rozmawiających regularnie i bardzo dużo oferta jest bardzo korzystna. Ciekawe tylko czy na tą zaczepkę ze strony Orange zareagują pozostali operatorzy i będziemy mieli powtórkę z rozrywki z końca zeszłego roku.

poniedziałek, 27 maja 2013

Ojczyzna w niebezpieczeństwie czyli wróg jest wśród nas

Okazuje się, że w świecie telekomunikacji nic nie może zadziwić. Na arenie medialnej pierwsze skrzypce chce grać nie tylko Polkomtel ale i sam prezes Zygmunt Solorz-Żak. Chodzi oczywiście o unieważnienie przetargu na częstotliwości z zakresu 1800 Mhz. I oto nasz miliarder w wywiadzie dla Wprost wspomina o wspólnym froncie przeciw niemu. A więc jest układ. Układ zły i niedobry bo przeciw Polakom. A on jako prawdziwy patriota protestuje bo przecież powinno się liczyć dobro państwa naszego. A co ma być w tym najgorszego? Do spisku przeciw niemu oprócz Orange i T-Mobile miałby dołączyć Urząd Komunikacji Elektronicznej i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Czyli ojczyzna w niebezpieczeństwie ;)

Zastanawiam się jak przewrotnie trzeba naświetlić sytuację i twierdzić że UKE i UOKiK działają przeciw "polskiej" firmie i Solorz-Żakowi. Ja widzę sytuację zupełnie inaczej. 
To właśnie te urzędy umożliwiły miliarderowi stworzenie super-telekomu Polkomtel-Mobyland-CenterNet-Aero2. Przy kolejnych transakcjach przejęciach nie wyrażały sprzeciwu i zawsze prędzej czy później wszystko szło po myśli biznesmena. Solorz-Żak "zapomniał" chyba, że dzięki temu po promocyjnych nabył Mobyland, CenterNet i Aero2 wraz z ich częstotliwościami. Nie musiał płacić dużo i nikt mu w tym nie przeszkodził. A jeszcze na sam koniec doszedł do tego Polkomtel kupiony już po cenach rynkowych i znowu biznesmen otrzymał bezwarunkową zgodę na jego kupno. UOKiK poszedł na rękę.
A gdy ZSŻ kupił INFO-TV-FM-Operator wraz z częstotliwościami do telewizji mobilnej? Też to przeszło. Nawet to, że wykorzystuje częstotliwości w sposób inny niż było to przewidziane gdy do przetargu na nie przystępowali uczestnicy rynku. Oczywiście istnieje taki produkt jak TV-Mobilna. Tyle, że zaoferowano tam mobilny dekoder tylko dla pokazu, większość oferty i sprzedaży opiera się na dekoderach stacjonarnych. Czyli w ramach TV-Mobilnej mamy dekoder stacjonarny, no ale przecież już pilot do niego jest mobilny, żeby nie było, że nie można się przemieszczać swobodnie ;) Tylko czy to już nie zakłamanie? Biznesmen ma do dyspozycji cały multiplex dla siebie (wrzucił tam oczywiście połowę swoich kanałów). UKE poszło na rękę - TV Mobilna pozostała jako taka tylko z nazwy a miliarder znowu dopiął swego.

A teraz okazuje się, że jest dyskryminacja. To nic, że od prawie 2 lat ma się monopol na LTE. To nieistotne ;) Choć nawet takiego prezentu nie wykorzystuje się tak jak można to było zrobić. To nic, że urzędy pozostają bierne wobec nielojalnego zachowania wobec użytkowników Bezpłatnego Dostępu do Internetu na sieci Aero2

Niezły przykład to też powoływanie się na polskość sieci Plus. No teraz chyba to już tylko z nazwy ;) Operator sieci Plus polski był, ale przed sprzedażą - teraz zorientowanie się kto za tym stoi i czy jeszcze obracamy się w ramach Starego Kontynentu jest dużo trudniejsze. Przewijający się Cypr, Luksemburg, Liechtenstein -  wzór polskości i przejrzystości. Naprawdę darujmy sobie ten argument. Solorz-Żak jest w pierwszej kolejności biznesmenem, którego obchodzi własny interes a nie ogółu. Na ten drugi można się powoływać gdy zagrożony jest ten pierwszy. W jaki sposób? Konkurencja.

z prezentacji NFI Midas

Bezwzględne i wściekłe blokowanie zakończenia przetargu 1800 Mhz świadczy, że to konkurencji miliarder boi się najbardziej. Te częstotliwości o które dopomina się Polkomtel i Solorz nie są mu potrzebne co w przypływie szczerości(?) sam przyznał w marcowym wywiadzie dla dziennika Rzeczpospolita. Nietrudno więc domyśleć się, że chodzi tutaj o blokowanie konkurencji i zachowanie monopolu dla Plusa i Cyfrowego Polsatu na LTE. Tylko jak ma się to do interesu konsumentów? To przewlekanie, odraczanie, opóźnianie i odwoływanie się jest przecież wbrew interesom państwa bo za częstotliwości nie wpłynie prawie miliard zł do budżetu państwa. Tak "polska" firma nie powinna się zachowywać. Sam Solorz-Żak takich pieniędzy jak Play i T-Mobile w przetargu by nie dał bo tych częstotliwości nie potrzebuje. Najlepiej uruchomić prawników a do opinii publicznej wysłać informację o układzie. Nie byłoby trudne sformułowanie takiego przekazu - wystarczy uruchomić machinę telewizji Polsat i Polsat News i afera gotowa.

Kto w tym wszystkim przegrywa - konsumenci. Wygrają na pewno prawnicy. Triumfuje obłuda i hipokryzja.

wtorek, 21 maja 2013

Jak bezpłatny internet dawać, żeby nie dać

Wtajemniczeni w telekomunikacyjne niuanse wiedzą, że ponosząc niewielkie początkowo nakłady można korzystać z darmowego internetu. Chodzi oczywiście o Bezpłatny Dostęp do Internetu w sieci Aero2. Operator zobowiązany warunkami przetargu na częstotliwości 2500 Mhz udostępnia 20% pojemności swojej sieci (obecnie tej na 900 Mhz) na potrzeby socjalnego internetu.
Od początku idzie mu to z wielkim oporem. Najpierw był wymóg stawiennictwa, wysoka opłata za użyczenie karty SIM, komplikowanie procedur - czego to się nie robiło, żeby utrudnić korzystanie ze swojej sieci ;) 
Oczywiście w pewien sposób działaniami Urzędu Komunikacji Elektronicznej ucywilizowano ten stan rzeczy. Zamiast jednak obiecywanej poprawy dostępności socjalnego internetu mamy systematyczne pogarszanie jego dystrybucji i dostępności - zlikwidowano stacjonarne punkty odbioru kart. A miało być dokładnie odwrotnie - odbiór osobisty miał być rozszerzany (mówiło się o sieci sprzedaży Cyfrowego Polsatu). To wszystko była jednak gra na zwłokę i wyciszenie sprawy.

Teraz sprawa BDI znowu wraca na wokandę. Pojawiła się kolejna próba "zamachu" na ideę darmowego internetu. Operator wykraczając poza koncesyjny wymóg przerywania połączenia internetowego co godzinę dodaje od siebie przepisywania przy okazji kodu z obrazka. Szykuje się więc sprawa captcha - nie mylić z kapcia ani z Acta ;)


Całą winę za to kolejne "udogodnienie" można zrzucić na "zasysaczy" internetu, którzy mogą dzięki jednej karcie SIM ściągać dziesiątki gigabajtów miesięcznie. Czy jednak jest to uzasadnione do wprowadzenia dużej uciążliwości jak captcha dla wszystkich korzystających z BDI? Dla Aero2 tak, dla korzystających z internetu wręcz przeciwnie. Nie dość, że internet jest trudno dostępny (kilkutygodniowe oczekiwanie na kartę SIM) to już gdy nawet otrzymamy kawałek plastiku z mikroprocesorem to korzystanie z internetu będzie utrudnione. Cel: zniechęcić i zohydzić BDI. Tacy klienci to dla operatora tylko koszt a do grudnia 2016 roku jeszcze sporo czasu. Trzeba więc znaleźć pretekst jak masowo ściągający internet, którzy stanowią niewielki procent użytkowników by wszystkich zbiorowo skazywać na kolejną karę ograniczenia wolności w dostępie do internetu.

Aero2 chce pozbyć się jak najwięcej balastu (użytkowników), ale jednocześnie spółka chciałaby, żeby jej zobowiązania inwestycyjne co do częstotliwości wydłużać. Widzę tutaj naruszenie zasady lojalnej współpracy - działanie na granicy zobowiązań koncesyjnych i sondowanie rynku oraz UKE jak daleko można się posunąć zamiast rzetelnie rozwiązywać ewentualne problemy. Czy nie można byłoby choćby w porozumieniu z Urzędem wypracować lepszych rozwiązań niż od razu utrudniać wszystkim działanie BDI? Czy nie można byłoby wspólnie i w porozumieniu ustalić by czasowo odłączać tych "najgorliwszych" użytkowników, wprowadzić limity transmisji danych bądź też wymyślić inne rozwiązanie? Liczę na bardziej zdecydowane działania UKE bo w obliczu milczącej zgody spółka może uznać, że warto stosować kolejne obostrzenia by jeszcze bardziej zniechęcić do BDI. Najłatwiej zapomnieć, że na zakupione częstotliwości otrzymało się rabat a nikt nie zmuszał spółki do startu w przetargu wiedząc jakie są kryteria - oczywiście zawsze można próbować się wycwanić (pardon działać kreatywnie) ale czy o to rzeczywiście chodzi?

czwartek, 16 maja 2013

Sferia - w co tu się gra (na czas)

Niewielki operator świadczący usługi na części terenów województwa mazowieckiego od czasu do czasu wraca na czołówki branżowych portali telekomunikacyjnych. Nie chodzi jednak o to co robi, ale o to co chciałby zrobić. Gra toczy się o możliwość efektywnego wykorzystania posiadanych przez spółkę częstotliwości w paśmie 850 Mhz. Sferia mówi, że chce i da się tam zrobić LTE, Urząd Komunikacji Elektronicznej znowu twierdzi, że to nie takie proste i nie chce wydać żądanej decyzji rezerwacyjnej po myśli spółki. Te działania urzędu mają wynikać z tym, że mogą występować potencjalne konflikty z siecią GSM-R tworzonej na potrzeby kolei, której jeszcze nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. Stanowisko UKE nie jest więc na rękę Sferii bo jest ograniczona w swoich działaniach.

Sprawa otarła się już o nasze sądownictwo administracyjne, jednak do tej pory brak jest jednoznacznego, prawomocnego i ostatecznego rozstrzygnięcia kto ma rację w tym sporze. Sferia po jednym korzystnym dla niej wyroku szumnie ogłosiła start budowy sieci LTE 850 Mhz, jednak były to zapowiedzi bez pokrycia, bo UKE i tak nie zmienił zdania ani swojego planu działań.

Teraz okazuje się, że sprawa poszła do arbitrażu w Paryżu. Z informacji do jakich dotarł dziennik Rzeczpospolita wynika, że Sferia weszła w spór z państwem polskim. A właściwie to właściciele Sferii pozwali Polskę. 
Oczywiście Polska ponosi odpowiedzialność za wszystkie swoje organy w tym i Urząd Komunikacji Elektronicznej. Ale czy Sferia zasługuje na pomoc państwa cypryjskiego w ochronie swoich inwestycji przenosząc spór na arenę międzynarodową? To już jest bardziej ciekawe. 

Już samo skierowanie sprawy poza granice kraju świadczy o tym, że właściciele nie wierzą w sprawne a przede wszystkim oczekiwane działanie instytucji naszego państwa. Sama Sferia pozostaje jednak nie do końca transparentną a zarazem tajemniczą spółką wyrzekającą się tego, że Zygmunt Solorz-Żak może mieć z nią powiązania właścicielskie. Takie kiedyś były ale teraz ma ich nie być. Dlatego też cypryjska spółka próbowała zawalczyć o kolejne częstotliwości w przetargu na częstotliwości 1800 Mhz, a żeby już na początku nie być skazanym na porażkę wyrzekała się powiązań kapitałowych z "Grupą Zygmunta Solorza-Żaka". W tym przetargu nic jednak nie wygrała.
Wykorzystywanie cypryjskiego ustawodawstwa, które ułatwia ukrycie prawdziwych właścicieli może świadczyć jednak o tym, że Sferia znowu mogłaby wpaść już bardziej oficjalnie w objęcia polskiego miliardera. Ciężko dostrzec inną drogę rozwoju dla Sferii niż współpraca z którymś z dużych operatorów. Inaczej nie wiadomo kto i za co miałby budować sieć i kto miałby z tej sieci skorzystać. Jako samodzielny i niezależny operator nie ma szans bo na rynku komórkowym nie ma już miejsca dla kolejnego infrastrukturalnego operatora świadczącego detaliczne usługi. Logicznym posunięciem wydaje się współpraca z "Grupą ZSŻ". Ciekawym jest to, że spółka, która nie zbudowała jeszcze swojej wiarygodności oczekuje, że to inni (UKE, PKP PLK) dostosują się do jej działań. Chyba ten wehikuł inwestycyjny nie jest do tej pory na tyle wiarygodny by przedkładać jego interesy nad pozostałych.

Walka toczy się oczywiście o spore pieniądze (ale nie przesadzajmy Panowie że o 1,5 mld złotych ;) ), które mogą decydować o atrakcyjności spółki i możliwości korzystnego jej zbycia gdy spory prawne zostaną wreszcie pozamykane. Potencjalni kupujący wiedzieliby wtedy ile spółka jest warta, jak wykorzystać to co ma i jak na tym zarobić.
Czas płynie na niekorzyść właścicieli. Sferia jako jedyna posiada wolne częstotliwości w tak niskim zakresie do wykorzystania w LTE. Im bliżej rozstrzygnięcia aukcji na częstotliwości 800/2600 Mhz tym gorsza pozycja negocjacyjna właścicieli Sferii z potencjalnymi kupującymi. Gdyby rozstrzygnięcie sprawy '850tki' się przeciągało to przegrany w planowanej na koniec roku aukcji 800/2600 Mhz mógłby traktować Sferię jako "spółkę pocieszenia". O ile oczywiście mogłaby budować sieć tak jak chce. Posiadany zasób częstotliwości zapewniłby zasięg na terenach słabo zurbanizowanych.

I tutaj nasuwa się wniosek, że Sferia najbardziej pasowałaby Grupie ZSŻ. Częstotliwości w wysokim paśmie jego grupa już posiada (Aero2 i niewykorzystywane 2500 Mhz), te z trochę niższej półki też (1800 Mhz Mobyland i CenterNet). Brakuje jeszcze coś co przydałoby się 'na wsi'. Dzięki temu udział spółek Solorz-Żaka w planowanej na koniec roku aukcji mógłby być bardziej 'gościnny' i nie narażałby na duże wydatki, gdyż wygrana w niej nie byłaby bezwzględnie konieczna. Zawsze istniałaby po drodze do nabycia w promocyjnej cenie Sferia. Czy taki wariant okaże się realny? Przekonamy się...

poniedziałek, 13 maja 2013

LTE - coś się rozkręca

Już od przeszło 1,5 roku Cyfrowy Polsat i następnie Plus prowadzą swoją ofensywę na rynku szerokopasmowego internetu w technologii LTE. Na początku  sprzedaż chyba nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, ale też w porównaniu z innymi operatorami oferta była mało atrakcyjna. Jedyną przewagą mocno akcentowaną, która miała wręcz zachęcić klientów do skorzystania z usługi była oszałamiająca (jak wiadomo tylko laboratoryjnie) prędkość do 100 Mb/s. Rynek przyjął ofertę chłodno a w Grupie Cyfrowego Polsatu rozpoczęła się totalna ofensywa reklamowa usługi. Czasem już nawet trudno było odróżnić co nie jest reklamą i gdzie jej jeszcze nie ma, jak to w Polsacie ;) 


W końcu jednak ktoś widząc niezadowalające wyniki sprzedaży wpadł na pomysł, że warto jednak polepszyć ofertę, co też uczyniono poprzez systematyczne podniesienie limitów transferu danych oraz obniżenie cen modemów. Zdecydowano się nawet na objęciem technologii LTE nawet najniższych abonamentów jak 1 czy 3 GB. Doprowadziło to oczywiście do zwiększenia dostępności superszybkiej technologii jednak... krótkotrwałej. Jeżeli ktoś chciałby skorzystać z najniższego abonamentu to przy tej technologii i deklarowanej prędkości transferu wykorzystałby swój limit w... mniej niż minutę. A co przez pozostałe 30 dni? Oczywiście zakładamy, że skorzystamy z prędkości podawanej w marketingowym przekazie choć wiadomo, że tego maximum nie uzyskamy i będziemy mieć to tylko na papierze. LTE za 9,90 zł świetnie brzmi w reklamach a jak już klient skuszony ceną wejdzie do salonu to wtedy już przekona się go że warto jednak dołożyć trochę kasy. By to wszystko za szybko nie zwolniło.

Grupa Zygmunta Solorza-Żaka tak przeceniając dostęp do technologii LTE i zrównując ją cenowo z 3G wyznaczyła na naszym rynku inny, bardziej prokonsumencki standard niż chociażby w Wielkiej Brytanii. Tam sojusz Orange i T-Mobile tworząc nową markę Everything Everywhere uznały dostęp do LTE za dobro wyższego rzędu za które trzeba odpowiednio więcej płacić. U nas na szczęście jest lepiej.
Pozytywną informacją jest to że od 14 maja 2013 r. wraca lejek do ofert Plus Internet (chyba Cyfrowy Polsat też powinien to skopiować - warto). Zabawa z dokupywaniem internetu bądź też jego całkowitą blokadą jeżeli nie wyraziło się chęci wyłożenia extra kasy przeczyła moim zdaniem z tym co oferować powinno stałe łącze.

Teraz gdy sieć nie świeci już takimi pustakami jak chociażby rok temu i NFI Midas może się wzbogacać jako hurtowy dostawca internetu należy oczekiwać dalszych nakładów na rozwój infrastruktury, która cały czas jest rozbudowywana. Na razie zasięg LTE i HSPA+ ograniczający się do aglomeracji i wysoko zaludnionych miejsc będzie ograniczać możliwości sprzedaży w związku z wysoką konkurencją na tych terenach. Trzeba wychodzić coraz bardziej śmiało do mniejszych miejscowości tam gdzie przewaga konkurencyjna będzie widoczna. Jeszcze przez co najmniej kilka miesięcy "Grupa ZSŻ" będzie uprzywilejowana w tej walce względem innych operatorów mobilnych. Sama w końcu będzie jak najdłużej blokować, przedłużać i kwestionować wyniki przetargu 1800 Mhz oraz przekazanie częstotliwości dla Play i T-Mobile. Trzeba też poczekać z jaką rzeczywistą determinacją wejdą te dwie ostatnie sieci do walki o rynek najszybszego internetu i czy staną do walki. A może Play i T-Mobile zrobią to nawet razem?

czwartek, 9 maja 2013

Virgin Mobile czyli wóz albo przewóz

Działający na naszym rynku od sierpnia 2012 r. Virgin Mobile nie zrobił oszałamiającej kariery. Nie jest to oczywiście łatwe na naszym rynku telekomunikacyjnym, gdzie penetracja kartami SIM już dawno przekroczyła 100% i ciągle rośnie w górę. Dotychczasowe osiągnięcia są porównując zapowiedzi ze startu i patrząc na zaangażowane środki mało satysfakcjonujące. Wyniki pozyskiwania numerów od innych operatorów, które co kwartał publikuje Telepolis.pl, pokazują, że sieć nie jest w tej kwestii w stanie odnaleźć się na naszym rynku.

Podjęto co prawda pewne decyzje o odświeżeniu oferty poprzez likwidację promocyjnego pakietu 2013 SMS, wprowadzeniu "lejka" w transmisji danych (wreszcie...), ścięciu ceny SMSa o połowę, wprowadzeniu pakietu danych za doładowanie ale też istotne ograniczenie 50% bonusu za doładowanie (tylko co bardziej zaangażowani i świadomi będą dalej z tego korzystać). Czy to wszystko będzie w stanie przekonać 1.000.000 osób do skorzystania oferty Virgin w przeciągu 3 lat? Wątpię.

Poniesione spore nakłady marketingowe (szczególnie reklamy telewizyjne) nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. W końcu już teraz powinien być to bezwzględnie 5.ty operator na rynku według zapowiedzi operatora głoszonych na starcie. Na razie sieci wRodzinie, Cyfrowego Polsatu czy Diallo nie zostały daleko w tyle i z takimi można porównywać obecnie Virgin pod względem liczby klientów. Zresztą pytanie czy te 70.000 aktywnych klientów to dobra baza, która może dawać operatorowi zwrot poniesionych kosztów i środki na dalsze atakowanie rynku. Przerzucenie ciężaru na kampanię w internecie, radiu i outdoorze też raczej nie przyniesie spodziewanych i oczekiwanych przez Virgin wyników.

Najgorsze jednak co może spotkać Virgin to przedłużająca się wojna cenowa na polskim rynku. Trudno jest rywalizować z infrastrukturalnymi operatorami, gdy Ci nie skupiają się wyłącznie na obronie swoich pozycji, tylko nadal szukają zwiększenia swoich udziałów rynkowych z Play na czele. To stawia Virgin w sytuacji, że nie będzie na tym rynku rozdawać kart a jedynie przyglądać się jak giganci z wielkimi budżetami reklamowymi rozgrywają pomiędzy sobą kolejne bitwy. Wydaje się, że najbliższy rok- półtora, będzie dla Virgin kluczowy. 
Jeżeli operator nie wskrzesi się na nowo i nie pójdą za tym konkretne nakłady marketingowe (ale nie wykorzystałbym tutaj nadal słabo rozpoznawalnego Richarda Bransona) to szykuje się  wegetacja i powolna agonia. Nie pomoże tutaj nawet dobra i przejrzysta oferta i wysoka jakość obsługi klienta.
Tylko tej Kasi będzie brakowało... ;)


Branson w wypowiedzi dla TVN24 powiedział, że "Virgin Mobile weszło do Polski, bo telefonia komórkowa jest droga, a marki obecne na rynku niezbyt mocne", więc widać, że nie tylko Polacy słabo znają markę Virgin i Richarda, ale i Richard słabo zna Polskę i ten rynek telekomunikacyjny.

Widząc sytuację MVNO w Polsce niezwykle trudno będzie im tutaj rozwinąć skrzydła, poza tym Polska nie byłaby pierwszym państwem gdzie zwinęliby swój komórkowy interes. 

poniedziałek, 6 maja 2013

Druga dywidenda cyfrowa

Częstotliwości to dobro rzadkie, dlatego jak pokazują przetargi organizowane przez UKE czy też konkursy prowadzone przez KRRiT chętnych na nie nie brakuje i są często zdeterminowani przedstawić jak najlepszą ofertę by znaleźć swoje miejsce na rynku.

Po definitywnym wyłączeniu telewizji analogowej zwolnią się kolejne cenne zasoby, które warto zagospodarować. Prezes UKE zaprosiła więc uczestników rynku do wyrażenia swoich opinii na temat możliwości ich zagospodarowania. I jak zwykle pojawi się wiele rozbieżnych opinii - komu dać a komu nie dać :)
Zwolennicy przeznaczenia częstotliwości na usługi telewizyjne w ramach przekonują, że już w ramach pierwszej dywidendy cyfrowej swoje dostała branża telekomunikacyjna. Ta znowu przekonuje, że dobrze się stało, ale jeszcze lepiej dorzucić pasma bo będzie wykorzystane efektywnie do świadczenia szerokopasmowego internetu przede wszystkim na terenach wiejskich. Przed takim dylematem stoi wiele europejskich państw.

Nie przekreślałbym na obecnym etapie żadnej z rozważanych opcji. Na początku częstotliwości powinny być wykorzystywane zarówno przez nadawców telewizyjnych jak i operatorów telekomunikacyjnych. Zachowanie elastyczności zmierzałoby jednak zadaniem autora blogu do przeznaczenia tych częstotliwości na internet. Transmisja danych rośnie w niewyobrażalnym jeszcze kilka lat temu tempie i operatorzy mają obecnie problemy z obsłużeniem tego ruchu. Telewizja natomiast... raczej będzie tracić na znaczeniu, jej potencjał rozwoju jest na wyczerpaniu. Oczywiście fajniej ogląda się programy HD, Full HD (które zajmują więcej miejsca na multiplexach) a już nawet chcą przekonać nas, że bez telewizora 4K lepiej nie brać pilota do ręki ;)
Internet zyskuje na znaczeniu i jego potencjał się nie wyczerpał. Teraz to użytkownicy chcą decydować co chcą oglądać i kiedy mają to robić nie będąc zdanym na wybór nadawcy telewizyjnego. Zresztą już na dzisiejszych multiplexach jest ponad 20 programów z których duża część pozostawia wiele do życzenia ;) Bardziej skupiłbym się tutaj na jakości a nie na ilości, bo cierpi na tym ta pierwsza co jeszcze bardziej odpycha od telewizora.
Poza tym przeznaczenie częstotliwości ułatwi (ale tylko ułatwi a nie załatwi sprawy) realizacji celów wyznaczonych w Europejskiej Agendzie Cyfrowej - politycznym projekcie, którego ewentualny sukces miałby wielu ojców.

Decyzję w sprawie zagospodarowania częstotliwości będą więc zarówno polityczne ale też i ekonomiczne. W pogrążonej w kryzysie Europie czynnikiem przemawiającym jak rozdysponować częstotliwości mogą okazać się pieniądze, które zostaną wyłożone. Cel fiskalny może odgrywać jedną z pierwszoplanowych ról.

Dobrze, że rozpoczyna się dyskusja w przedmiotowej kwestii choć do podjęcia decyzji droga jeszcze daleka.

sobota, 4 maja 2013

Powtórka z rozrywki - stacjonarnie limitowanej

Nikt nie lubi być ograniczany, a już szczególnie gdy znajduje się w ostatnim tak wolnym medium jakim jest internet. Nadchodzą jednak czasy kiedy znowu trzeba będzie się pogodzić z ograniczeniami w przepływie danych. Znane to już z czasów kiedy w ofercie Neostrady na liniach Telekomunikacji Polskiej były limity transferu danych. 

Jak podał branżowy Telepolis w ofercie Deutsche Telekom wracamy do "sprawdzonych" przed laty rozwiązań. Co prawda progi wolności zostały kilkukrotnie podniesione to i tak będzie to sygnał dla użytkownika, że lepiej się pilnować by nie doznać szoku w postaci kilkudziesięciokrotnego zwolnienia prędkości działania łącza. Nie będzie mowy o beztroskim oglądaniu filmów Full HD, "zasysaniu" wielu gier i programów, tym bardziej, że obecnie głównym źródłem dystrybucji tych treści staje się właśnie internet a nie jak przed kilku laty CD/DVD. Pocieszeniem jest to, że tak na prawdę zdecydowana większość użytkowników nie zauważy nowych rozwiązań mieszcząc się w limitach.
Najważniejsze jednak, że dostęp do internetu będziemy mieć cały czas w ramach jednej, stałej i z góry określonej opłaty. To lepsze rozwiązanie niż to, które stosują Plus i Cyfrowy Polsat w swoich ofertach mobilnego dostępu do internetu, gdzie po przekroczeniu limitu trzeba dodatkowo płacić albo... płakać bo całkowicie nam zablokują dostęp do sieci ;)
Jeżeli już mają dotykać nas ograniczenia to już lepiej w tą stronę, którą stosuje T-Mobile Orange czy Play gdzie dostęp do internetu jest spowolniony ale zawsze jakiś jest. Lepiej mieć już wtedy lejek niż całkowicie zakręcony kurek dostępu do sieci.

Jakieś rozwiązanie? Zapewne operatorzy będą proponowali bardziej wymagającym użytkownikom dostęp do bardziej swobodnych a może znowu nielimitowanych ofert za odpowiednią wyższą cenę. Wolność w końcu ma swoją cenę :) 
Chcesz mieć lepszą jakość, gwarantowaną prędkość, nie chcesz być ograniczany - płać więcej. Wtedy będziesz cieszyć się jak dziecko :)



Przyszłość pokaże jak klienci przyjmą takie rozwiązania i jak zareagują konkurenci. W obliczu lawinowego wzrostu przepływu danych i nie idącymi za tym odpowiednimi nakładami na rozwój sieci operatorom najłatwiej wprowadzać limity. Zobaczymy również jak branża kablówek zareaguje na takie posunięcia przystosowując się do nowej rzeczywistości czy też próbując się pozytywnie wyróżnić. Stacjonarne łącze mimo wszystko zawsze będzie oferować lepsze limity transferu danych niż w sieciach mobilnych - oczywiście za wyższą cenę.

Prawdopodobnie przyjęcie rozwiązania Deutsche Telekom spowoduje, że nieosiągalny plan prawdziwie nielimitowanych ofert mobilnego internetu też zostanie odłożony na półkę na wiele długich lat.

piątek, 3 maja 2013

Nielimitowana wojna cenowa tylko SIM - część 1.

Zeszły tydzień obfitował w zaskakujące wydarzenia. Okazało się, że oferty no-limits można przecenić i to bardzo. Wejście na rynek nowej taniej marki od Orange czyli nju.mobile (ale proszę ich nie wiązać, żeby nie psuć reputacji tej pierwszej ;) ) pokazało jak ciekawy mają potencjał mają marketingowcy w tej sieci. No ale jak nie jest się ograniczonym korporacyjnymi regulacjami znad Sekwany to można zacząć swobodnie i naprawdę sprytnie surfować kiedy król nie protestuje a wręcz zachęca do działania :)



Oferta nju.mobile jest naprawdę bardzo dobra lecz te wszystkie jej zalety mogą się okazać... wadami. Dla przeciętnego zjadacza chleba pojęcie i rozróżnienie co otrzymam za 9, co za 19, czy też 29 zł może stanowić kłopot - nawet dla osób, które poszukują taniej oferty bez gwiazdek. Nie wspominam tu oczywiście o osobach, które już w kilkanaście minut pojęły i zrozumiały zalety oferty nju z rachunkiem bo to jest tylko garstka, która już dzisiaj wie czy w to wejść czy nie. Tym bardziej, że nawet po 30 dniach można wziąć rozwód. Dlatego ważna będzie dobra kampania, która wyedukuje, że zapłacisz "nie więcej niż...". Górny próg ustalonny na poziomie 29, 38 lub 57 zł stawia ofertę nju z rachunkiem jako obecnie najatrakcyjniejszą na rynku. Trzeba to jeszcze "tylko" umieć sprzedać. Wtedy oferta może osiągnąć sukces choć ja nie liczyłbym na setki tysięcy ludzi do końca roku :)

Przeciwieństwem tej elastyczności nju jest oferta Red Bull Mobile No Limits - tutaj mamy sztywne stawki za połączenia, nie ważne czy wygadamy 5, 50 czy 500 minut - i tak zapłacimy 29,50 zł. W nju.mobile możemy zapłacić tylko 9 zł jak mało korzystaliśmy danego miesiąca z telefonu. Poza tym w ofercie czerwonego byka musimy decydować się czy będziemy pisać mało czy dużo SMSów zawczasu decydując się na pakiet nielimitowanych wiadomości do polskich sieci komórkowych. W Red-Bullu możemy też zapomnieć o swobodnej wysyłce MMSów, w przeciwieństwie do nju nie wchodzą one do nielimitowanego pakietu. Drobna rzecz, a jednak. Za to, że zapłacimy 50 groszy więcej w podstawowym abonamencie otrzymamy jednak pakiet 50 MB na transfer danych (choć nie posłużyłbym się tutaj sformułowaniem "Pakiet danych Smartfon" jak uczynił to operator) - coś bardzo przyjemnego dla użytkowników klasycznych telefonów. Obraz tu psuje opłata aktywacyjna - 49 zł.

Zastanawia mnie tylko, dlaczego w celu trzymania ręki na pulsie i kontrolowania sytuacji na boisku Play "poświęcił" markę Red Bulla do walki z nju. Red Bull Mobile jest jednak pozycjonowana jako najbardziej ekskluzywna sieć komórkowa w Polsce, widać to  zresztą po cenach abonamentów z telefonem (66 zł najniższy abonament) jak również po ofercie na kartę, która też nie jest low-cost. 
Wyszło z tego, że wyżej pozycjonowana marka okazała się najbardziej uniwersalna co może skutkować zaburzeniem wizerunku, który do tej pory był spójny - celujemy w ARPU powyżej średniej. 

Takie wymuszone poniekąd działanie operatora w reakcji na ofertę nju zwiastuje tylko, że Play jest bardzo zdeterminowany bronić swojej pozycji w segmencie only-sim.



Czas zaczynać

Witam na moim blogu!

Skąd się wziął pomysł jego stworzenia? Mało jest stron w internecie, które z dystansem są w stanie spojrzeć, opisać i opiniować branżę telekomunikacyjną. Spojrzenie na rynek telekomunikacyjny dla osób które się nim interesują, ale potrafią ze zdrowym rozsądkiem nie opowiadać się za jedyną "słuszną wizją".

Dlatego liczę, że będzie merytorycznie, ciekawie choć... subiektywnie ;) 

Wszelkie konstruktywne i krytyczne uwagi jak najbardziej wskazane, czekam, każdy kiedyś miał swoje początki :) Mogą się zdarzać błędy, ale będzie to tylko okazja do tego by wspólnie się czegoś nauczyć i poprawić swoją wiedzę. Nie tylko telekomunikacyjną ale również technologiczną ponieważ jest to mój pierwszy blog.

Miłego czytania i...
zaczynamy.

Krzysiek